Ostatnio szukaliśmy pracy na kierowce - warunki dosyć (chyba) dobre, samochód w miarę nowy, miejsca załadunku praktycznie stałe i zawsze w malutkich firmach gdzie nie ma żadnych magazynierów, wszystko załatwiasz z szefami, więc zero olewki. Maksymalnie 2 rozładunki i załadunki w dniu, jak się streścisz to codziennie w domu. Czasami niestety dłużej, życie. Praktycznie brak formalności bo to nie transport a przewóz na potrzeby firmy. Jedyny haczyk był taki, że wszystko ładuje się samemu - czasami ktoś pomoże, ale najczęściej się samemu ładuje. Ładunek w workach, dziennie może się okazać, że i trzeba do 3.5 tony załadować i rozładować łącznie - no, mokra koszulka na bank jest

. Kandydatów mnóstwo, każdy lepszy od poprzedniego. Niestety, połowa nie była w stanie cofnąć tyłem w bramę naszej firmy (co robię ja na jedno lustro, chociaż prawko mam od Grudnia zeszłego roku - miejsca jest tyle, że w poprzek można by praktycznie stanąć). Oczywiście marudzenie, jak to ciężko jest samemu samochód ładować, niektórzy stwierdzili, że nie będą w ogóle ładować

(z doświadczenia wiem, że po tygodniu zakwasów i narzekań człowiekowi nie robi różnicy czy ładuje tonę czy trzy, jedynie co, to po trasach zawsze szerszy trochę wracam

). Do tego bardzo wysokie wymagania, hotele, dodatki na jedzenie w restauracjach. Aha no i worki nie są znaczone jakoś - dobrze by było nauczyć się odróżniać gatunkowo skóry.
Jak już wspomniałem odzew duży, w trasę nie wybrał się nikt - stanęło na tym, że do połowy maja ciska jeszcze ojciec, potem śmigamy w podwójnej a po jakimś czasie zostaje sam.
Oczywiście o takich kwiatkach jak nie pojadę bez gpsu nie wpominam, bo to żenada jest.
Pisałem już kiedyś o tym, praca jest, ale NIE MA KOMU PRACOWAĆ. A to szef opierdzieli (jak się na diabła narobi), a to w coś przypierdzieli i się boi konsekwencji, a to narobi na diabła i zwali winę na pogodę. Nie chce nikogo oceniać - różne są firmy i w niektórych jest naprawdę bagno. Ale skoro ja, 18 latek po szkole która kompletnie nie przygotowuje do pracy kierowcy, bardzo małym doświadczeniu za kółkiem i wiedzy "życiowej" na poziomie graniczącym z zerem lepiej sobie radzę niż jakiś 30 latek co mówi, że pół życia zjeździł po Europie to sorry.