Nie chcę podawać za wiele szczegółów z wiadomych przyczyn, jest to forum publiczne.
Wczoraj późnym wieczorem znajdowałem się z kolegą na terenach rekreacyjnych pewnego miasta. Łąka, zamarznięte muldy, śnieg, pola, miejsce, gdzie często zbaczają osobówki w wiadomych celach. Jest to jednak teren, gdzie cięzko jest przejechać nawet tak małym pojazdem.
W pewnym momencie widzimy zakłopotanego kierowcę starego rozklekotanego mercedesa solówki, który mocno kombinuje, po czym zjeżdża z drogi właśnie w w/w tereny.
Z wielkim trudem pcha się w nieznane, pomimo iż jesteśmy w pobliżu i wystarczyło zapytać... konsekwentnie pcha się głębiej, aż wykonał najgorszy manewr, skrętu w lewo, lekko w dół.... De facto w kompletne krzaki. Przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Kierowca widząc sytuację, postanowił się wycofać, co jak łatwo się domyslić okazało się niemożliwe...
Żal nam było gościa, bo znalazł się w miejscu, gdzie nikt by nie przypuszczał, że ktoś tam mógł czymkolwiek wjechac.
Był piątek, późno wieczorem, temperatura dochodząca do -10...
Dlaczego gośc się tam wepchał? Bo nawigacja pokazywała mu tędy drogę do zakladu oddalonego o kilometr, w którym miał zrzucić towar do 22 (co okazało się nierealne).
Szok był tym większy..... kierowca na ślepo wybrał się w pole.... Coprawda faktycznie nawigacja wskazywała mu jakąś drogę, ale szczerze mówiąc chciałbym zagłębić się w jej ustawienia, bo jak zawsze w podobnych sytuacjach, nie znoszę zrzucania własnej głupoty na nawigację...., nie chce mi się również wierzyć, żeby faktycznie nawigacja go przez te tereny go poprowadziła...... Pozostawmy tą kwestię na boku. Pozostawmy też na boku, że kierowca był z okolic oddalonych o 20 kilometrów i powinien te rejony chociaż troche znać.
Gość z przeraźliwym rykiem silnika konsekwentnie cisnął gaz w podłogę, coraz bardziej się zakopując.
Poprosił nas żebyśmy go trochę popchali... we dwóch gości o niezbyt atletycznych budowach wypchać pod górę z błota dobre 10 ton żelaza...
Z czystej chęci pomocy, pomimo trzaskającego mrozu postanowiliśmy gościowi pomóc. Zaczęliśmy szukać jakiegoś traktora, z uwagi na okoliczne pola, jednak jest ich coraz mniej, a poza sezonem.....
Jako, że nic nie udało się znaleźć, a OSP odmówiła pomocy, jedyną opcją pozostało wezwanie znanej mi dobrze firmy, która świadczy też usługi pomocy drogowej dla ciężarówek. Wyobrażałem sobie jednak koszty, gdy przejedzie holownik i szczerze było mi gościa żal....
Ostatecznie przyjechała ciężka laweta, na szczęście dobrze wyposażona.
Gość z lawety nie mógł się nadziwić, gdzie się delikwent wpakował i nie szczędził szczerych słów odnośnie zaistniałej sytuacji:)
Operacja trwała dobrą godzinę, kawalek po kawału przy użyciu wyciągarki (której dopuszczalny uciąg był chyba znacznie przekroczony) a jej użycie było mozliwe, tylko dzięki temu, że laweta miała "motyl" do przewozu cięzarówek z uniesioną osią. Otóż przy ich użyciu udało się podnieść lawetę i pewne "utwierdzić w miejscu". Gdyż wcześniej laweta zwyczajnie przysuwała się do ciężarówki, zamiast ją wyciągać...
Cała operacja trwała dobrą godzinę i kosztowała 600 zł, nie wspomnę o paliwie przepalonym w ciężarówce, spalonym pewnie sprzęgle i nie dostarczonym ładunku.
Do czego zmierzam? Chłop miał z 35 lat, od tygodnia w robocie. zastanawiał sie czy ma blokade mostu, nie wiedział jaki to dokładnie samochód, ile waży, nie wiedział w którą stronę kręcić przy wyciąganiu go i był święcie przekonany, ze te bulwary to droga do jego upatrzonego celu
Czy to znak, że nadszedł dobry czas na rynku pracy?
Czy po prostu wygrało tu stereotypowe myślenie, że chłop w pewnym wieku musi być na tyle rozsądny, że warto go przyjąc?