Cytuj:
...że w czasach gdy Ty jeździłeś prawo jazdy robiło się na mamutach, tacho było rzeczą względną, a coś takiego jak przeżuty nie istniało. wyjazdy zagraniczne max 1,5 tygodnia, jeżeli trafiłeś Hiszpanię...
może trochę to inaczej wyglądało, przede wszystkim inaczej pisalo się przerzuty.
a tak na prawdę:
1. faktycznie prawko robiło się na mamutach, ale jakie to miało znaczenie? zrób dzisiaj kilka kursów na Włochy przez Brennero Pass Jelczem z przyczepą. prawo jazdy kat. C mogłeś zrobić jak miałeś udokumentowane 3 lata jazdy kat. B. po roku pracy na samochodzie ciężarowym dostawałeś bez żadnych egzaminów E, ale jak dodasz sobie 18 lat + 3 to jest 21 i jeszcze rok na C, to C+E miałeś w wieku 22 lat, ale za to z minimum rocznym stażem w zawodzie. samochód którym jeździłem za granicę miał słabe ogrzewania, a postojowego wogóle nie miał jak większość innych.
2. tacho było surowo wymagane zaraz na granicy. Jelcz miał tacho Mera z 7 tarczkami, które się zakładało raz na tydzień same się zmieniały, ale było bez selektora, więc oprócz tarczek musiałem pisać książkę, a jak działał Jelcz na BAG i policję takich krajów jak Austria, Holandia, Blegia, Włochy nie muszę chyba tłumaczyć. codziennością na granicy był funkcjonariusz BAG w mundurku, który kontrolnie wjeżdżał Ci pod auto, aby je obejrzeć dokładnie. jedna uwaga: nim zaczął być wymagany czas pracy w/g tacho obowiązywały takie zasady w kraju. mogłeś mieć dziennie 14h pracy z czego 1h OC (obsługa codzienna) i 1h posiłek, więc 12h jazdy mogło być bez przerw, potem 12h odpoczynku. było coś takiego jak Państwowa Inspekcja Gospodarki Samochodowej odpowiednik dzisiejszego ITD. milicja obywatelska mogła kontrolować Twój ładunek jak nie miałeś - mandat. jadąc na pusto (kraj) musiałeś zajechać w miejscowościach po drodze na PSK (Państwowa Spedycja Krajowa) i zgłosić się po ładunek lub dostać pieczątkę o jego braku. milicja czasem przyjeżdżała pod dużą firmę transportową i sprawdzała wszystkim wyjeżdżającym takie rzeczy, a potem szli na warsztat zobaczyć czy ktoś po alkoholu sie tam nie zamelinował. w połowie lat '90-tych ja z Wrocławia dojeżdżałem w 24h do Munchengladbach przez Sieniawkę (z odprawą ostateczną na granicy) niezależnie o wielkości kolejki na granicy, bo od tego byłem kierowcą zawodowym, aby umieć sobie z tym poradzić.
3. z długością tras zgodziłbym się, ale nie uwzględniłeś prau rzeczy: kolejek na granicy, jeżeli w tygodniu robiłeś dwa kursy na Niemcy to miałeś 4 stania średnio po 12-20h. najdłużej stałem 44h i nie na terminalu, ale na autostradzie na Olszynę. jeszcze coś, czego nieuwzględniłeś - zezwolenia, których było mało i auto zastawało w Niemczech, tam mimo zakazów robiłeś kabotaż na lewych papierach i z autem zostawałeś na parkingu. jak auto było blisko granicy to autostopem do granicy (Kołbaskowo) i pociągiem do domu na 5-6h i z powrotem. więc zdarzało się że bywałeś raz na 2-3 tygodnie w domu na chwilę, a gazetki dostawaleś od kolegów, lub w większych miejscowościach pod polskim kościołem. zezwolenia były tak cenne (bywały również fałszywki), że bardziej opłacało się kierowcę zostawić i czekać na ładunek powiedzmy we Włoszech niż ściągać go na pusto. oczekiwanie we Włoszech na powrót około tygodnia było powszechne, a zdarzało się czekać 2-3 tygodnie.
4. polskie TV nie miały fonii poza granicami, nie miałeś internetu, satelitki itp. ale za to woziłeś ziemniaki w worku. przelicznik marki do zlotówki był taki, że nie stać Cię było na prysznice na stacjach, więc myłeś się w misce (a kabina miała tunel jak to Jelcz).
i jakoś mogłeś być wymyty, ogolony, mieć czyste ciuchy i móc rozmawiać na inne tematy niż praca nie koniecznie z ludźmi z branży.
ja w samochodzie woziłem sprzęt do grania w siatkówkę na hali i zdarzyło mi się parę razy w Nordheim i Bad Homburg (tam czekałem na załadunki), przyszedłem na salę (na sali jest grafik kto i w co gra) zapytałem się czy można pograć przyznając się, że jestem kierowcą z Polski. nie odmówiono mi. potem granie prysznic i zaproszenie na piwo, płaciłem tylko za pierwsze, a potem było wesoło.
nigdy nie miałem kompleksów, że jestem kierowcą ciężarówki, że jestem Polakiem i nigdy to nie rzutowało na stosunek innych do mnie.