Cytuj:
nawet jak by zostało te 1600zł po odliczeniu WSZYSTKICH opłat to jest taka różnica między pracą u kogoś a na swój rachunek że u siebie zostaje nam te 1600zł + auto czyli jakiś kapitał który po przykładowo 5 latach spłacania można sprzedać i wziąć XX XXX zł
Po pięciu latach tłuczenia się po całej Europie to takie auto sprzedasz za XXX, przy dobrym wietrze za XXXX a nie za XX XXX złotych
A co do OP:
Ja jesli wchodziłbym w busy to szukałbym niszy. Twój znajomy jeździ chłodniami, bo takich busów jest mniej. Jak się jeszcze znajdzie jakąś fajną firmę to można nieźle zarobić.
My np. wozimy leki. Żadne tam psychotropy ani inne, co pancernym wozem muszą jechać, ale też nie witaminę C. Leki są dość drogie, natomiast nie są interesujące dla złodzieja - bo ich nie sprzeda, bo żaden szpital ich nie kupi a fazy nie dają, żeby ćpunom opchnąć.
Podobnie wozimy części do samolotów (ale na to często trzeba mieć specjalne certyfikaty) - części są warte miliony (mój rekord to 1300 000 funtów na pace na których wykonano usługę o wartości 820 000 funtów), ale nikt nich nie ukradnie, bo co zrobisz z układem wtryskiwania paliwa od silnika boeinga?
Inne rzeczy które wozimy to np. harrego pottera rozwozimy po księgarniach przed premierą - tu nie chodzi o wartość, ale o zaufanie, to są zaplombowane paczki, żeby nikt się do nich nie dostał.
Na taką robotę ciężko się dostać i trzeba mieć bardzo wysokie ubezpieczenie, ale to się opłaca. My negocjacje zaczynamy od funta za milę za sprintera blaszaka i nie narzekamy na brak klientów, nawet wczoraj jeden z naszych busów był w Polsce, podczas gdy większość brytyjskich firm transportowych głównego nurtu w ogóle się nie wypuszcza za wodę, bo nie ma szans z konkurencją ze wschodniej Europy.
Innym pomysłem jest zapropoponować pojazd nietypowy. My np. mamy sprintera firankę który ma wysokosć całkowitą ok. 3.7 metra. Jak się tym jedzie do Szkocji przez Cumbrię M6 w wietrzny dzień, to trzeba mieć majtki na zmianę, do tego żre to paliwa jak głupie, ale opłaca się - są na niego specjalne stawki i mamy na to wzięcie - przewozimy np. serwery które do zwykłego busa nie wlezą na wysokość.
Znam faceta który ma sprintera flatbeda, czyli coś takiego, nawet bez burt:
http://www.shadeequipment.com/trucks/pi ... c-001s.jpg do tego analogiczną przyczepę i wozi rózne takie gabaryty. Okazuje się, że jest na to rynek, np. firmie cysterna pękła i na gwałt trzeba wymienić... Wozi jakieś puste plastikowe baniaki, silosy, jakieś tam ustrojstwa do warzenia whisky i piwska i całkiem na tym fajnie wychodzi...
Rozmawiałem też z facetem, który się umówił na wyłączność z firmą produkującą maszty, szlabany i tak dalej. Jeździ vauxhallem vivaro z paką (bardzo rzadki model) i z przyczepką specjalnie skonstruowaną - jedna ośka z kłonicami na teleskopowym kiju.
Czyli: nisza.
Kolejnym pomysłem jest nie włażenie w to co wszyscy tylko wejście w prawdziwy ekspres, ja to na swoje potrzeby nazywam "kurierką właściwą" w odróżnieniu od "rozwozicieli paczek po domach". To jest w chwili obecnej najbardziej opłacająca się gałąź naszej działalnosci. Żadne tam szmaty na 11 palet, my jeździmy Citroenami Dispatchami (to kuzyn Peugeota Experta na brytyjski rynek, straszne g****, ale nawet się specjalnie nie psuje, za to bardzo ekonomiczne i można tu kupić za grosze) do którego wchodzą dwie euro palety. Jest mnóstwo firm które dzwonią i pytają "za ile". I nie chodzi im bynajmniej o cenę. Jeśli stoi cała fabryka bo brakuje jakiejś śmiesznej śrubki, i każda godzina postoju kosztuje ich fortunę, to cena nie gra roli, byle by było szybko. Najmniejsza przesyłka jaką wiozłem to było bodaj 400 g brutto, 20 g netto (i, żeby było śmiesznie, był to ADR i nie mogłem jechać Tunelem) i jechałem z tym ze Szkocji do Szwajcarii. Ceny są naprawdę dobre:
Przykład: skrzynka drewniana, 40 kg brutto, z Glasgow do Paryża 1100 funtów. Za niecałe 1100 km.
Są na takie roboty specjalne giełdy transportowe, nie wiem, jakie w Europie, koleś który czasami z nami współpracuje jeździ berlingo i w większości żyje po prostu ze zleceń z courier connections. Płaci się tam dość słono za członkowstwo, ale on mówi "jedna robota w miesiącu i mi się to zwraca". Tylko ja bym się nie pchał w takie małe g****, auto rozmiaru Vito czy Dispatcha właśnie to jest dobre auto na to - pali wciąż mało, jest szybkie (my przez NIemcy tym latamy po 160 km/h) a po rozładowaniu można sobie rozłożyć karimatkę na pace (jest czysto) i wyspać się jak człowiek.
Do tego są różne zlecenia nietypowe, ja np. woziłem:
- próbki tkanki rakowej ze Szkocji do Holandii na jakieś badania (nie trzeba chłodni, to jedzie w pudełku z suchym lodem).
- rekwizyty filmowe
- teatrzyk marionetek, który nie dojechał na czas, a był potrzebny na Queen Mary II
- gitarę Briana Adamsa
- sprzetu labolatoryjnego to chyba na tony
- jakieś tam żyroskopy do torped
- pochłaniacze dwutlenku węgla dla łodzi podwodnych (Holendrzy wyszli w morze i nie zauważyli, że są przeterminowane, musieli przybić do Szkocji i ja im to przywoziłem)
- częsci do samolotów, statków, maszyn, platform wiertniczych, ważnych dokumentów już nawet nie liczę. Jakieś dwa tygodnie temu ktoś zapomniał paszportu i trzeba mu było dowieźć na czas, robota była tak ostra, że nawet nie jechałem do firmy po busa tylko bzyknąłem swoim autem (co nie znaczy, że jechałem jak wariat, my się nie podejmujemy roboty, jeśli route planner mówi, że nie zdążymy).
Dodatkowym atutem jest, że tej klasy busy są poniżej 2.8t więc Niemcy się nie czepiają o zeszycik, wiele firm promowych wpuszcza jako auta, można jechać np. szybkimi katamaranami... I nie jest też to szaleńcza jazda przez całą europę - wyspecializowane spedycje często organizują łańcuszki, na przykład my niedawno dostarczaliśmy towar Francuzowi w Bretanii, który z tym leciał na Hiszpańską granicę gdzie już na niego czekał Portugalczyk...
Jeżeli ja wchodziłbym dzisiaj w busy, to na pewno nie w transport ogólny - tam, jak ktoś słusznie zauważył, każdy Mietek z Grajewa w swoim lublinie jak zawiezie buraki na targ to szuka ładunku powrotnego.
Albo nisza, albo ultraekspres. Dla ultraekspresu "plandekowcy" nie są konkurencją, bo po pierwsze takiego busa się nie rozbuja do 150 na godzinę, nawet jeśli, to będzie palił pińcet kofnaście na sto i nawet przy takich dzikich stawkach nie zarobi.
A, dużo takich zleceń mają duże firmy spedycyjne - my np często jeździmy dla TNT, i zawsze są to sytuacje w ktorych ktoś coś [wycenzurowano] a taka wielka firma ma zbyt dużą bezwładnosć, żeby być elastycznymi, więc dzwonią po nas i my im ratujemy tyłek
Nie wiem też jak wygląda sprawa z ADRami, ale rozmawiałem kiedyś na promie z Belgiem który wozi materiały radioaktywne (izotopy do rentgenów, automatów do naświetlań na raka itp). Mówi, że nawet pomimo tego, że taki kurs mu się zdarza parę razy w miesiącu a poza tym to lata z masówką za kiepskie stawki, to dobrze na tym wychodzi pomimo konieczności opłacania specjalnych ubezpieczeń i tak dalej. niestety, dużo o tym nie wiem, bo to jedyna okazja, kiedy się z tym zetknąłem, a mój francuski na zbyt dużo rozmawiania nie pozwala. Ale może warto zajrzeć i tutaj?