Hej. Złapałem troszkę wolnego, więc i czas się znalazł. A więc małe podsumowanie. Zawodowo jeżdżę od 3 lipca, do tej pory zrobiłem ponad 60 tys km głowie na trasach Polska-Anglia, Polska-Włochy, Polska-Węgry. Zazwyczaj jazda w kółku ze zjazdem na weekend. Ostatnio trafiła się Hiszpania, Rumunia, Irlandia. Myślę, że jak na 19 lat robi to wrażenie, przynajmniej na mnie. Zaczynałem sam, zero przyuczenia czy jazdy z kimś. W zeszłym tyg. wyjechałem w środę rano. Załadunek w Zduńskiej Woli i z tym do Brighton, do Angli. Tam rozładunek o 11 i jazda do Brighton, gdzie ładuje o 19 5 palet leków. Ładunek do Włoch, miejscowość Settala do max 17. 1300km w takim czasie od razu wiedziałem, że się nie uda. Ale mimo to śpieszyłem się. Folkestone, pociąg potem od Calais płatnymi aż do Frejusa czyli tunel pod Mont-Blanc. Miałem jechać górą czyli mijać tunel ale góra zamknięta więc wbijam się na tunel. 3 klasa 133 euro. Potem już tylko Turyn gdzie jestem o 17, więc już późno. Niestety nerwy, stres, zmęczenia, kłótnia z najważniejszą ;* i zajebisty deszcz, sprawiają, że 40 km przed celem łapie pobocze, kosze 3 słupki i o mały włos nie przewracam auta. Był to łuk w lewo, prawa linia się urwała i zlało się pobocze z jezdnią. Noc, deszcz może i brak doświadczenia, choć już wiele na drodze przeżyłem, a jeszcze więcej widziałem. Jechałem kilkadziesiąt metrów błotem, próbując wyjść z niego lecz przeładowanie i bagno nie puściło mnie. Jak poczułem, że auto się przewraca skręciłem w prawo robiąc kontrę, kierując auto jeszcze bardziej ze skarpy. Będąc tak przechylony nie mogłem wyjść z auta, otworzyć drzwi. Trzeba było otwierać je prawie do góry, taki był kąt przechyłu auta. Pomogli mi włosi, którzy się zatrzymali. Kamizelka, kurtka, buty, latarka. Wychodzę i widzę, że wiszę nad rowem 2 m szeroko i ze 3 m w dół. Telefon do szefa, w międzyczasie przyjeżdża straż, karetka, policja. Straż mówiły, że mogą wyciągać za ok. 4 godziny jak przyjedzie specjalne auto do wyciągania ciężarówek. Odmawiam gdyż już jechał assistance. Za 2 godziny przyjechał Actros do wyciągania ciężarowych, podpiął się i wytargał. Dał papier, że był i po uściskach dłoni każdy pojechał w swoją stronę. Szef kazał spać, lecz było to niemożliwe, z taką adrenaliną się nie da
ujechałem jeszcze chwile, aż mnie puściło i poszedłem spać. Efekt to wybity prawy przedni amor i to wszystko, dzięki temu, że było tak miękko, tylko nazbierałem błota, a nic nie urwałem. No nic, żyje się dalej i jeździ się dalej. Wiosną zmieniam prace i raczej nie będzie to praca z kierownicą ;] Pozdrawiam i nie życzę takich przygód