Pierwsza ogólnopolska impreza kółka różańcowego...
Napad na Mostki, czyli puszka, lodówka i szmata pod patronatem kółka różańcowego i unaszanych osiek...
Pierwszego Marca roku pańskiego wróciłem ze Szwecji (Ystad - Świnowyjście). Rozładunek miałem w Tarnowie Podgórnym. Potem dla odmiany załadowałem się w Sierakowie butelkami od sosu do Holandii.
W wyniku przemyślanych intryg i paru telefonów zaaranżowaliśmy wraz z Pazdziem, że spotkamy się nazajutrz (tj. 03.03.11) gdzieś przed granicą (on cisnął na Hamburg, ja na NL).
W trakcie wyszło, że jeszcze Długi się załapie, bo właśnie wjechał do kraju wracając ze spanielska.
Pazdziu spał na BP przed Mostkami, Długi na Porcie 2000. Do BP jakoś nie byłem i nie jestem przekonany, więc zgarnąłem stamtąd puszkowca i podjechaliśmy na port do pana Szymona aka Andrzeja II.
Niestety w tym czasie Litwini zajęli miejsca wokół Długiego, więc Pazdz 'cofnął do tyłu' pod myjnię obok innego "Jelcza from NL", a ja stanąłem obok Dafa od Van Der Wala. Niby firma jak firma
Ale auto wraz z kierowcą było z Azerbejdżanu (Długi sprawdzał potem na mapie ile chłop ma do domu...dużo wyszło...bardzo dużo. Dalej niż trasa "blandeką z magdarynką"). Po zaparkowaniu poszliśmy załatwić takie wraże sprawy jak kawa, śniadanie, bankomat, kantor, etc etc.
Pazdz łaził ubrany w odblaskową kurtkę, więc bajerem nie kulał i mógł stawać w szranki z jakimkolwiek germańskim lub innym doprawcą. Brak mu było tylko kolczyka...
Za ciężko zarobione talony nabyliśmy 3 kawy i dzbanuszek mleka (którego połowa i tak została wylana na tacę przez sprytnego mieszkańca Widuchowej).
Kamil zamówił również jajecznicę (z masłem i bułką!). Niestety, w tym czasie kury nie znosiły jajek bo były na dojeniu i obsługa musiała biegać po nabiał do wioski, dlatego Pazdz prawie zemdlał z głodu oczekując na posiłek.
W sumie nie wiem czy z głodu, czy z powodu odpłynięcia krwi z mózgu w dolne partie ciała na widok tamtejszych kelnerek...
(przy zakupie jajecznicy musiał okazać dowód i udowodnić, że jest pełnoletni).
Po kawie kopsnęliśmy się na parking. Pazdz uzupełnił wodę w chłodnicy (w czasie śniadania pół wyciekło na ziemię...) oraz pomogłem mu zamocować pokrywę od baterii, żeby nie spadła BAG`om na auto przy wyprzedzaniu.
Niestety jego praca to nie_je_bajka i musiał gonić. Zdjął z auta 12 magnesów (po dwa na każdą oś, jeden z wycieraczek i jeden z napisem "aczkolwiek" z lodówki), odpalił swój cyrk na kołach i pojechał... Tzn nie do końca pojechał, bo Długi musiał go pchać żeby odpalił...
Za drugim razem się udało.
Gdy zabrakło Kamila, udaliśmy się z Andrzejem II do sklepu po zakupy.
Obładowaniu sprawunkami (w 90% piwem, paczką majtek na zmianę i klapkami "PUMiAn" za 9zł) wróciliśmy do naszych maszyn. Potem już z górki... Mycie mojego auta. Pół godziny w kolejce z baszmakami. Godzina wyjęta zanim na myjni dotarli do lakieru (w tym czasie popełniliśmy wczesny obiad złożony z ulubionego przez nas placka po zbójnicku).
Miałem też tego dnia misję pt; "Wyślij poleconym CMRki". Długi podwiózł mnie na dół do wsi (wg jego poszukiwań na google miała tam być poczta), ale miejscowy koloryt pod sklepem stwierdził, że u nich to "panieeee, tylko 'krzynka' pocztowa, poczta panieee to w Torzymiu".
Wróciłem więc na autopiętach na port, wsiadłem i pojechałem w stronę przeznaczenia (a przeznaczenie nazywało się "Sztau von łapanka und unfall BAG bitte folgen gemacht").
#1 Jedyne auto, w który Pazdz sięga pedałów nogami
#2 Pazdz "reperuje" JelczaNL
#3 Dwaj pozostali uczestnicy napadu na Mostki
PS: Azer z Van der Wala daleko nie ujechał.
Długi mijał go na bramkach. ITD go zatrzymało (chyba jako egzotyczną ciekawostkę).
PS2: filmik wrzucę, jak tylko będę miał dostęp do znośnego łącza, teraz niestety nie jest to możliwe.