Cytuj:
ciekawy jestem, czy jeżeli któryś z kolegów zabierających głos założyłby własną firmę w Polsce nie w Szwecji spokojnie przełknąłby zużycie 45l/100km, lub zrozumiał podejście swoich kierowców: samochód tyle spali ile musi.
Cytuj:
jak to jest, że jeżeli chodzi o własną kieszeń, to każdy doskonale rozumie prawa ekonomii, ale jeżeli chodzi o cudze to nie.
rozumiem podejście takie, że jeżeli nie ma norm i nikt tego nie wymaga, to nie jest to priorytetem.
ale w wypadku, gdy ta norma jest, często podyktowana względami ekonomicznymi, to trzeba się do niej przynajmniej próbować stosować.
przecież to Ty wyciąłeś moje słowa z kontekstu i powołałeś się na nie, rozumiem doskonale, że nie są to warunki codzienne, na kontynencie pomimo 90km/h nie spalam więcej niż inni, natomiast twierdzę, że wszelkie normy zużycia jest to typowo nasza domena, za granicami naszego kraju nie ma pojęcia norma zużycia paliwa, -auto spali tyle co musi. Można obniżyć zużycie paliwa roztropnie używając pedału gazu, hamulca - co wcale nie musi oznaczać jazdy 82 czy 85, można wykorzystywać nawet delikatne zjazdy z górek czy podjazdy bez próby przyspieszania, samo ograniczenie ilości zjazdów na parkingi, czy dojazd do świateł tak aby nie musieć ruszać od zera ma wpływ na ekonomie jazdy. Natomiast wszelkie normy zużycia jest to okradanie sie nawzajem, pracodawca pracownika a pracownik pracodawcę. Pierwszy jeżeli wyjdzie "przepał" obciąża nim pracownika, czyli przerzuca na niego swoje koszty prowadzenia działalności, drugi z kolei skoro jest okradany przy przepale gdy wyjdą mu "oszczędności" okrada pracodawcę goniąc paliwo po parkingach. Jedni to nazywają
Cytuj:
[
w większości nie są to normy, ale konieczność ekonomiczna.
..............................................................................
.....
czasami trzeba działać w interesie kierowców nawet wbrew ich woli.
inni po imieniu KRADZIEŻ.
Kto ustala te normy? producent pojazdu? -nie właściciel auta. Dlaczego za normę nie przyjmuje się tego co podaje producent pojazdu? czyżby nie było czegoś takiego? a może producent podaje widełki których w żaden sposób nie może zaakceptować właściciel auta.
Rozumiem, że jest to też forma obrony pracodawców przed okradającymi ich pracownikami, tylko nie można całego transportu wrzucić do jednego worka i wszystkich traktować w/g jakiejś normy,Wyobraźmy sobie sytuację w firmie z kilkoma samochodami: jedno jeździ stałą trasą, pełne kółka po autostradach, inny kręci się wokół komina, kolejny śmiga non stop pod ładunkiem, następny 20-30% na pusto - jaka norma? dla wszystkich ta sama? czyli 2 na 4 okrada szefa, a 2 z 4 szef okrada.
U mnie w firmie działa to troszeczkę inaczej, nie mamy żadnych norm, nie słyszałem aby komuś szef czy też główny mechanik zwrócił uwagę - za dużo spalasz, mamy natomiast co miesiąc zestawienie wszystkich aut ze średnim zużyciem paliwa na przestrzeni miesiąca. Różnice pomiędzy wszystkimi samochodami są dość spore, na troszkę ponad sto ciągników zaczyna się od 29l i sięga po 39l. Na początku różnice były ogromne pomiędzy samochodami/kierowcami wykonującymi tą samą pracę z czasem poziom wyrównał się natomiast nikt nie ma pretensji do tego który śmiga non stop na północ, że spala więcej niż auta jadące w dół.
Były incydenty - przyłapali kilku niemieckich kierowców na kradzieży paliwa, Polacy należą do grupy zużywających najmniej paliwa
