Pamiętam jak na początku kariery przyjąłem się do pewnej firmy. Naczepę którą dostałem na stan, musiałem zostawić na grubszą naprawę zawieszenia i na tydzień dostałem "zastępczą". Ale to był już konkretny ulep.

Ogólnie miała bogatą historie, bo od nowości była plandeką-szmatą taką tradycyjną z burtami, potem była silosem, a na końcu ciut uje*ali jej ramę i została wywrotką.

Ogólnie mulda itp., własnej rzemieślniczej konstrukcji, chociaż nie powiem, wbrew pozorom - wyszło im to. Ale ile to ważyło... Nie zapomnę, jak wjechałem na wagę, a tu 18500 kg.

Klapy nie było, tylko normalnie drzwi, jak sypałem pszenicę, była na wyposażeniu specjalna rura, żeby nią otworzyć drzwi i zdążyć wypierdzielić, aby te drzwi cie nie zabiły, a na końcu ta pszenica nie zasypała.
