Cytuj:
Jeżeli chodzi o mnie, nigdy nie pójdę do firmy, gdzie nie będę zadowolony w kwestii finansowej, ani do takiej, gdzie nie będę miał jednego, przypisanego auta (naczepa akurat mnie nie obchodzi aż tak, ale miło by było mieć swoją) oraz nikt go nie rusza, gdy np. mam urlop. To takie moje 2 żelazne zasady, ale to mówię zawsze od razu na wstępie - póki co, jeszcze nikt mnie z tym nie wyśmiał. Po prostu wiem czym kończą się takie "skakania" i jak to wygląda. Sprawy zmieniania kół, nawet jakiś "drobnych" napraw, gdy coś się wysypie, nie stanowi dla mnie problemu - o ile będę potrafił coś takiego ogarnąć, bo może być taka sprawa, że sobie nie poradzę. Ale o tym wszystkim już kiedyś wspominałem, głupio non stop się powtarzać.
Skakanie po autach to domena dużych firm. W małych grajdołkach tematu nie ma.
Np u nas każdy ma swoje auto, spięte zawsze z tą samą naczepą. Jak kierowca idzie na urlop, auto idzie na warsztat, nie jeździ tym nikt, no może ja z raz na rok pojadę zrobić normę 24/100

.
Z mojej perspektywy jest tak, że każde auto ma swoją specyfikę. Jak jest jeden kierowca, to na początku coś tam ugryzie, ale po czasie wie na co uważać, co go boli itp.
Skakanie z auta do auta to dyskomfort dla kierowcy, jak i burdel w firmie bo nikt o nic nie dba.
Z mojej perspektywy, nie cierpię jeździć niby moimi ale jednak kierowców autami. Każdy ma tam swoje prywatne rzeczy, każdy ma po swojemu posprzątane lub nasrane. I jak ja siadam, to za pierwsze 100km jest 3 razy stawane żeby nic w sensie puszki, plaki, gary, kask, musztarda w lodówce żeby to nie tłukło się. Ma być cisza i spokój. Słuchać mogę tylko wiatru, opon i turbiny. Cb prawie zawsze ściszone, FM tylko plumka

.
Nie wspomnę o kierownicy, po roku jazdy u nie których się poprostu klei do rąk

.
Domyślam się że część z użytkowników tego zacnego bałaganu ma te same odczucia.