Witam. oto moja historia.
Wpadam do Duna siódemką od Niemca i zaraz zjeżdżam na pierwszą pompę-Q8 przy autostradzie.
Idę do kasy wypisuję winietę, podaję Rudej(może kasztanowej) niemiłej pani tę winietę na dwa dni wypisaną i szukam w portfelu drobnych koron(ma być 118) trwa to jakieś 15-20 sek. kolejki żadnej za mną, a pani poirytowana odchodzi i coś tam robi . Ja wyciągam euro ,i czekam aż podejdzie. Mija minuta-podchodzi, ja podaję 50 euro, ona mówi że 17 ja mówię-proszę bardzo i daję te euro-(wszystko po niemiecku) na to ona mi mówi ,że ja nerwowy jestem, a ja ę to pani jest nerwowa,ja spokojny jestem, na to ona mi ,że mi NIE SPRZEDA WINIETY i już. Pytam dlaczego a ona mi mówi -"bo nie"
teraz nerwy mi puszczają, ale mówię tylko,że to nie jej prywatna stacja, a ona się odwraca i olewka
Pytanie mam- CZY MA PRAWO MI ODMÓWIĆ SPRZEDANIA EUROWINIETY????????????
(ZAWSZE JEST NIEMIŁA chyba jej nikt nie yy wiecie co
)
Tego samego dnia jednemu Polakowi nie chciała sprzedać winiety na dzień następny też dziwne.