Cytuj:
Cytuj:
zdający podchodzi do egzaminatora i chce mu podać rękę i pewnie powiedzieć "dziękuję, do widzenia". Na to egzaminator mówi "nie podam ręki". A dlaczego? "Bo pańska jazda nie zasługiwała na to, żebym mógł teraz podać Panu rękę".
To już nie jest kwestia zawodu tylko kwestia charakteru. Trafił się po prostu burak i prostak. Tylko opluć i liczyć że na niego nie trafimy. Chociaż nie, szkoda śliny

proszę spojrzeć na to inaczej.
kiedyś na wrocławskiej politechnice był stary profesor Zawadzki, u którego zdawało sie egzamin ze statyki i wytrzymałości. gdy student oblał egzamin profesor wstawał zza biurka i mówił: do widzenia. jednak gdy egzamin został zdany profesor wstawał podawał rękę i mówił: gratuluję panu, żeganam.
jeszcze parę anegdotek o profesorze Zawadzkim, gdy student podczas egzaminu wykazywał matolstwo profesor (posiadający ogromne uszy) pozwalał sobie na żarty w rodzaju: pańska głowa i moje uszy to istny osioł. lub pytał jakie siły działają podczas odkręcania butelki, a gdy student rysował jakiś wykres sił nie mający nic wspólnego z rzeczywistością, przerywał mówiąc: to siły alkoholizmu proszę pana.
ponieważ egzaminy odbywały się w kreślarniach na 4 piętrze budynku B4, były tam okna na korytarz nad drzwiami i czekając można było podsadzić kolegę, który nie słysząc nic wiedział czy kolega zdał czy nie zdał egzaminu.
nie było to ani brakiem kultury, ani buractwem, czy prostactwem ze strony profesora, ale docenienie wkładu pracy dla tych co wykazali się wiedzą.
podobnie wyglądało na egzaminie z geometrii wykreślnej u profesora Konrada Dyby, za moich czasów ten profesor, który wykładał jeszcze we Lwowie już nie egzaminował prowadzi tylko wykłady i znam to tylko z opowiadań starszych kolegów.
takie postępowanie wobec zdających kiedyś było dość powszechne.
to podanie ręki po egzaminie było jakby przyjęciem w grono osób posiadających wiedzę i rozumiejących przedmiot egzaminowany.