Do napisania tego testu porównawczego skłonił mnie fakt, że możliwe, że wszystkie te sprzęty są Made In China, ale jednak jakościowo się różnią choć wydawać by się mogło że różnią się tylko wyglądem.
Testowałem obydwa transmitery w 3 różnych pojazdach w osobowym Fordzie Fiesta z 1995 roku z firmowym radiem, w Iveco TurboDaily 1996 z radiem Sony, oraz w Scanii R420 z 2005 roku z firmowym radiem.

A transmitery to najpopularniejszy eCom, oraz dystrybuowany przez sieć sklepów Biedronka, Clarus. W zasadzie tego drugiego nie miałem potrzeby kupna, jednak na jednym z forów ktoś puścił plotkę, że ma on funkcję przewijania utworu w trakcie trwania. Jak się okazało to bzdura, ale to chyba jedyna wada tego produktu.
Zacznijmy od desingu obydwu urządzeń. Transmiter eCom wygląda jak dziwna zabawka z targowiska. Interfejs z przyciskami i małym ekranem znajduje się na płaskiej powierzchni i aby ja uatrakcyjnić, wszystko umieszczone jest wokół koła na którym jest ekran i napisy. Z boku wejście na mini jacka a pod spodem wejście USB i na kartę SD. Transmiter ma 7 stopni nastawienia całej głowicy więc z ustawieniem go tak by można było trafić prosto pilotem w sensor, który również jest w kółku.
Clarus prezentuje się optycznie lepiej. Opływowe kształty i ciekawie rozmieszczone przyciski. Zauważalnie większy ekran nad którym ukryto sensor odbierający polecenia pilota. Ponad tym jest jeszcze jeden srebrny element podkreślający dynamiczny wygląd urządzenia. Wejścia umieszczono tak samo ja w eCom-ie.
Obydwa transmitery mają w zestawie pilot oraz kabel z dwoma jackami, jeden mini a drugi standardowy 3.5 mm.
Po włączeniu eCom-a do zapalniczki pojawiają się na wąskim ekranie dwa paski informacji. Na górnym wyświetla się czas trwania utworu oraz częstotliwość na jaką ustawiliśmy nadawanie fal FM. Na drugim numer i nazwa utworu. Kiedy słuchamy muzyki przez kabel pojawia się informacja „Line IN” na całym ekranie. Nie wiem jak jest z usb bo z pen driva nie korzystałem.
Clarus ma podobnie z tym, że w jego przypadku wszystko można dostrzec z pozycji siedzącej w czasie jazdy kiedy transmiter jest wsunięty w zapalniczkę w kokpicie. W dodatku kiedy włączamy transmiter pojawia się na początku grafika z pędzącym samochodem. Mała rzecz ale jednak świadczy że to bardziej zaawansowane urządzenie. Po za tym ekran ma lepsze kolory, które nie męczą wzroku i naprawdę da się wszystko odczytać. Tak więc w tej konfrontacji wygrywa Clarus.
To wszystko o wrażeniach wizualnych, no ale przecież najważniejszy jest dźwięk. Nie wiem czemu tak jest ale najlepszy dźwięk w eCom-ie jest wtedy kiedy Equalizerem ustawiam Jazz. Osiągam wtedy dość dobrą równowagę basów i sopranów. Jakoś dźwięku z eCom-a jest zadowalająca, nie ma problemu z odczytem karty. Ale tutaj ciekawostka wyszukiwania utworów. Na początku od numeru 1 szukanie dalej idzie szybko, a potem dzieje się to coraz wolniej. Szukanie utworów z karty odbywa się numerycznie. Niezależnie od ilości folderów na karcie transmiter widzi wszystko jako sumę plików ale nie w katalogach.
Ecom posiada wadę która strasznie mnie irytuje. Chodzi mianowicie o lekkie piski przy cichych dźwiękach. Spowodowane one są lekkimi zakłóceniami jakie transmiter robi przy okazji nadawania częstotliwości.
Clarus nie ma tego problemu. Mało tego jest bardziej rozbudowany co mnie bardzo zdziwiło. Otóż pierwsze co mnie zaskoczyło to, że przy każdym odebranym poleceniu z pilota w głośnikach słyszymy piknięcie. Mamy więc gwarancję że trafiliśmy w czujnik i transmiter odebrał polecenie. Po za tym dźwięk muzyki to bajka w porównaniu z eCom-em. Czuć przestrzeń i da się słuchać na każdym ustawieniu Equalizera. Wysoką jakość dźwięku szczególnie odczułem w Scani gdzie przebywając w kabinie Topline i słuchając muzyki czułem się jak w sali prób czy studiu muzycznym. Dźwięk był krystaliczny i przestrzenny. Nie było żadnych zakłóceń ani szumów. Po za tym Clarus widzi foldery na karcie i można pilotem przechodzić między albumami. A samo przełączanie jest zawsze tak samo szybkie.
Rozmowa telefoniczna. Może mało kto wie, ale transmiter można użyć jako zestaw głośno mówiący w samochodzie. Jeśli ktoś ma Sony Ericssona z dwuczęściowymi słuchawkami, wystarczy przy mikrofonie wypniemy słuchawki i włączymy tak kabel z przejściówką do transmitera. Telefon sobie leży, mikrofon musi być maksymalnie blisko nas, a resztę daje transmiter. I tak można rozmawiać bez odrywania rąk z kierownicy, słysząc rozmówcę w głośnikach.
Czy transmitery mają wady? Oczywiście i to kilka rażących. Po pierwsze w obydwu modelach nie ma możliwości przewijania utworu w trakcie trwania więc jak chce się posłuchać tylko końcówki trzeba się uzbroić w cierpliwość i wysłuchać całego utworu.
Po drugie brak funkcji RDS. Fajnie by było gdyby transmiter nadawał również informacje o utworze i wyświetlała by się ona w radiu samochodowym. Może modele z wyższej półki to posiadają ale te nie.
Po trzecie, w obydwu przypadkach pilot lubi się pomylić. Dajmy na to przełączaliśmy przed chwilą utwór, teraz chcemy zmienić częstotliwość. Klikamy na odpowiedni guzik a zamiast zmiany fali przełącza się utwór. Pilot po prostu zapamiętał ostatnią funkcję i użył jej ponownie. Na szczęście zdarza się to rzadko wiec wada mała. Jednak dość denerwujące jest to, że by pilot zadziałał musi być dość dobrze wycelowany w sensor.
Na koniec kilka zalet. Choć producenci podają inaczej transmitery spokojnie radzą sobie z pełnymi kartami o pojemności 4 GB.
Po za tym choć pilot ma czasem wyżej wymienione wady to jest wielkim ułatwieniem.
Transmiter FM to wielka oszczędność miejsca i czasu dla każdego kierowcy. Po pierwsze nie trzeba już kupować płyt i nagrywać na nie muzyki. Wszystko jest na jednej karcie i można słuchać muzyki na każdym działającym radiu. Płyty nie walają się po samochodzie i nie rysują w odtwarzaczu. A samo urządzenie jest dość estetyczne a swoimi gabarytami nie zabiera dużo miejsca oprócz jednego gniazdka w rozdzielniku zapalniczki.
Mam nadzieję, że to porównanie przyda się ewentualnym przyszłym nabywcą transmiterów.