Offline
Użytkownik
Rejestracja: 06 sie 2010, 20:13
Posty: 81
GG: 0
Za 20 lat to będziecie wspominać dzisiejsze czasy, mówić swoim dzieciom, że kiedyś to wszystko od kierowcy zależało, że trzeba było sobie radzić za granicą, że było coś takiego jak manualne skrzynie biegów, a nie tak jak teraz wszystko w autopilocie a kierowca tylko kontroluje podjazd pod rampe i załadunek........a dzieci będą mówić ble ble bleble itd. i to jest normalne historia koło zatacza... Dla tego nie chce porównań każdy ma swoje zdanie i tyle, a jak ktoś ma coś mądrego do powiedzenia, opowiedzenia, przytoczenia co będzie zgodne z tym tematem to bardzo proszę. Apropo pamiętam dyskusje, jak starzy kierowcy opowiadali jaka to była jazda Starem 660, że w porównaniu do 266 to jazda nim wymagała umiętności, krzepy itd. Ja nie mam sentymentu do starów 660 i podchodze do nich jak część z was do starów 200 czy jelczy, jak do jakiegoś ekstremalnego reliktu przeszłości...Dlatego was rozumiem. Ale na Starach 200 czy Jelczach przeżyłem swoją młodość i szanuje tamten czas, tamtych kierowców, tamte samochody i dlatego jest ten dział, nie żeby się kłócić spierać tylko opowiadać i wspominać. Bo część z nas ma do tego sentyment. Tak jak do starych filmów czy seriali, też by się można spierać, że gorsze czarno białe itd, ale mają sobie coś co dla naszego pokolenia jest ważne. Kto z was oglądał serial "Droga" z Gołasem i chciał zostać kierowcą Jelcza? Albo Czterech Pancernych i chciał tak jak Grigorij iść do wojska i zostać kierowcą-mechanikiem czołgu? Ja jeździłem nie dla kasy, nie z przypadku tylko dlatego że to kocham. Tak jak niektórzy pływać na statkach po pół roku albo latać samolotami. Dla mnie nawet latanie nie jest piękniejsze od jeżdżenia, od niezależności jaką to daje, samochód jest dla mnie jak towarzysz tych wędrówek, jak kawałek domu, miejsce osłaniające od deszczu wiatru i niepogody, zawsze byłem typem samotnika i ten zawód mi odpowiadał, i może dlatego dzisiaj nie muszę nic nikomu udowadniać. Jak byłem młody szanowałem starych, a jak jestem stary to szanuje młodych i tyle. Przeklinałem te Stary nie raz, uwierzcie mi, nie raz, ale jak były głośne to się je trochę wyciszało domowymi sposobami, jak było słabe ogrzewanie to się montowało nagrzewnice od autosana itd. Dokładnie robiło się to samo co robią kierowcy teraz, tzn upiększają malunkami, zakładają pokrowce czy dodatkowe światła tylko wszystko na miarę czasów. Był kierowca który siadał i jechał, miał w dupię traktował sprzęt jak łopate. A był taki co dbał, nie szarpał się z samochodem tylko starał się nie pourywać zawieszenia, nie porozwalać wnętrza, nie potrzebnie nie piłować go do granic możliwości, a biegów nie wrzucać na chama czy zgrzyta czy nie zgrzyta. U nas w firmie były cztery. Wszystkie równe latami, przebiegami, w tamtym okresie były stosunkowo nowe bo może ze dwu trzy letnie. I mój zawsze najmniej się psuł co przyznawał każdy. I nie dlatego że trafiłem na dobry egzempalarz, tylko że dbałem, a samochód się odwdzięczał w miarę dobrą pracą. Starałem się nim jeździć w miarę łagodnie, rozgrzewać go, precyzyjnie zmieniać biegi, a środku przed każdą trasą 15minut przed wyjazdem odkurzyć, sprawdzać płyny, dbać o poziom oleju i każdą pierdołe nawet najmniejszą zawczasu wymienić, co trochę może szefa irytowało. Ale szef to doceniał, nie tak jak większość prywaciarzy teraz. Pare razy prowadziłem samochody kolegów na warsztat czy jeździłem na rozładunki po punktach w mieście, to mi się nóż w kieszeni otwierał. Hamulców nie było, wajcha latała jak żyd po pustm sklepie, szyby dzwoniły a sprzęgło działało tylko w pozycjach wciśnięte puszczone...Później samochody poszły do żyda, pare lat temu widziałem swój samochód razem ze złomem, opuszczony, bez powietrza w oponach, bez świateł, z urwanym zderzakiem z jednej strony, zniszczonym wnętrzem, pordzewiały cały. I mówie wam że poczułem się jak by mi ktoś w twarz przywalił, taki żal w sercu...że to wszystko już nie wróci. Na takich cmentarzyskach samochodów doznaje się takiego dziwnego uczucia. To tak jak z psem, tyle razy go wyklinałeś od kundli itd a jak zdechnie to masz zal po nim jak cholera. Zajrzałem do środka, a na wajchę od biegów nakręcona była przezroczysta gałka z malutkim samochodzikiem zatopinym w niej, to ja ją nakręciłem, była tam cały czas. Pomyślałem sobie co to było za g**** ten star, ale chciałbym chociaż jeszcze raz nim pojechać w trase. Zeby stał w tym samym miejscu na bazie, wsiąść odpalić go, usłyszeć ten dźwięk silnika i pojechać chociaż kilkadziesiąt kilometrów. Ile przez szybe tego stara widziałem zim, jesiennych szarówek, litrów deszczu, ile nocy, ile kilometrów parującego asfaltu. Naprawdę dziwne uczucie, może taki sentyment bo to mój pierwszy samochód, może inni też tak mają ze swoimi pierwszymi
Początek piosenki pt"Absolutnie" Młynarskiego z filmu "Droga"
Spokojnego nie znam dnia,
na czczo spalam pety dwa
I herbaty tak jak trza
nie posłodzę,
Po asfalcie czy przez piach,
gładko czy po kocich łbach,
Taki mi się trafił fach,
życie w drodze.
Uciekają rzędy drzew,
twarz mi chłodzi wiatru wiew,
Świat uśmiecha się, psiakrew,
bałamutnie,
A ja biorę gaz pod but,
raz na objazd, raz na skrót,
Byle dalej, byle w przód,
absolutnie, absolutnie.