a na świecku czy olszynie zawsze tylko w okienku było słychać..."Dzień dobry, co pan wiezie...?" "Części do VW", ujedziesz kawałek dalej i do kontroli, i to prawie zawsze tak było, a jak do Schwabish jeździliśmy chyba 2 czy 3 razy w tygodniu to jak nas widzieli na granicy to tylko paszport przez okno pokazałeś nawet do ręki nie brał i jechać jechać...hehe.
.oj to były czasy, żeby dobrze płacili to by tam został...nie było źle...w sumie do tego całego bajzlu na kółkach szło się przyzwyczaić...hehe
Oto parę fotek zrobionych za czasów roboty w Rico...
Tu z Marcinem i Mirkiem, stoimy na placu przed zakładem co wcześniej pisałem,nasza Scania po środku...
Tu Marcin przed nami a za nami jedzie Miras...ze swoim synem gigantem..hehe
Tu, Marcin się rozbujał, my za nim, Miras daleko w tyle...został.
Niby polska ale...Szwecja...hehe
No nasza królowa szos, na polskiej tanksztelli...
