Cytuj:
akurat cytaty są nieco pomieszane.
nie wiem czyje słowa potraktowałeś jako moje, ale na pewno nie moje.
od wielu lat (między innymi tutaj na forum) pragnę ludziom chcącym pracować w zawodzie kierowcy uświadomić parę rzeczy:
1. zdobycie prawa jazdy jest dopiero pierwszym krokiem w kierunku zawodu.
2. ukształtowanie kierowcy to proces 5 - 7 lat.
3. samo zamiłowanie lub jak kto woli powołanie nie wystarcza.
4. umiejętności zdobywa się pracą i tylko pracą, żadnym powołaniem.
z tego co czytam młody człowiek, który wybiera zawód z przypadku lub po prostu dla zarobku ma być człowiekiem II kategorii.
w transporcie nie potrzeba artystów, cudotwórców lub nadludzi, potrzebni są solidni wyrobnicy na których można polegać i którym można powierzyć niezbyt skomplikowaną ale bardzo odpowiedzialną pracę.
i o tych prawdach wydaje mi się zapominamy.
Nie zamierzałem wchodzić w dyskusje, ale jako, że podsumowałeś i zebrałeś w jedną całośc swoje poglądy chciałbym wtrącić swoje 3 grosze.
Wszyscy forumowicze z jakimś tam stażem dobrze znają Twoje zdanie na temat najczęsciej zadawanych pytań.
Zawsze jednak nie moge zrozumieć dlaczego...
Cytuj:
kierowca z powołania (najczęściej) po zdanym egzaminie prawa jazdy wyrzuca kodeks drogowy do kosza (jeżeli kiedykolwiek go posiadał), w zamian kupuje drewniaki i potfel na łańcuchu co czyni go prawdziwym trakerem.
tak uogólniasz?
Po pierwsze co to właściwie jest powołanie?
Używasz bardzo często tego okreslenia, pomimo, ze poza Tobą nikt na forum się w ten sposób nie wyraża. (Jestem stworzony do jazdy, to moje powołanie, blablabla).
Śledze wszystkie tematy takie jak ten i w zasadzie każdy autor ma odrobine dystansu do tego wszystkiego.
To po pierwsze.
Po drugie dlaczego ten nieszczęsny kierowca "z zamilowania" ma osiąśc na laurach po zatrudnieniu, wyrzucić kodeks i założyć złoty łańcuch?
Czy Ty przypadkiem nie mylisz tego po kursie z urzędu pracy z tym; który nazwijmy to bardziej neutralnie jest pracą kierowcy bardziej zainteresowany?
Trudno z Tobą dyskutować bo masz doświadczenie, zarówno za kierownicą jak i za biurkiem, z którym mało kto może sie zmierzyć jednak w momencie kiedy pare postów wcześniej napisałeś, że nie zatrudnisz Zenka czy tam Franka, już sie pogubiłem, bo mówi, ze cięzarówki to jego zamiłowanie.
Zdaje sobie sprawe z tego, że rozmowa kwalifikacyjna to nie miejsce na opowiadanie o swoich trakerskich marzeniach, jednak jeśli rozmowa schodzi na tory, co skłoniło Zenka do zgłoszenia sie na rozmowe, to nie widze powodu dlaczego odpowiedź ma brzmieć
"No wie pan, ja to jestem Zenek, jestem uczciwy i chce dobrze zarobić".
Uparcie twierdzisz, że taki pracownik najbardziej Ci odpowiada.
Dla Ciebie jeśli ktoś sie przyzna, że chciał wsiąść za kółko od dzieciństwa to jest już skreślony.
Tutaj znowu musze sie odwołować do Twojego doświadczenia.
Może w praktyce faktycznie tak to wygląda, że nie piszesz bezpodstawnie jednak ja nadal nie rozumiem tego paradoksu.
Od osoby, która przyzna, ze tematem sie interesuje możesz sie teoretycznie spodziewać
- chęci do szybkiej nauki
- motywacji do dobrej pracy
- dbania o powierzony sprzęt
Czy nie mam racji?
Czego zaś można spodziewać sie od gościa, który mówi, ze przyszedł zarobić?
Spuszczania paliwa i traktowania pracodawcy jako zło konieczne, powiewanie w jakim stanie jest samochód.
Ja tak to widze w większym skrócie.
Ty głęboko wierzysz, że czysty układ w postaci, ja dobrze płace, Ty robisz swoje zawsze jest najbardziej korzystny i że rzeczywiście jest tak w praktyce.
Tak jak mówie nie licze na to, ze zmienisz zdanie, bo nie mam na tyle doświadczenia żeby Cie przekonywac, chciałbym jednak o rozwinięcie Twojej wypowiedzi.
Podsumowując nie widze sprzeczności w chęci zarobienia i zaspokojenia swoich ambicji, przy tym wszystkim żeby pracodawca był zadowolony.