Cytuj:
Czyli co ty uwazasz ze kazdy młody powinnien w czasie w ktorym jest sprawdzany lub szkoli sie jezdzic za free i ładowac swoja kase a po miesiacu szef mu powie wiesz co doszedłem do wniosku ze sie nie nadajesz jak bys zareagował na taka wiadomosc ze nie masz pracy wydałes swoje 800zł prez misiac
Czyli mówię,że dobrze jest mieć jakiekolwiek rozeznanie co do charakteru pracy jaką ma się zamiar podjąć.Bo wcale nie musi się spodobać.Kiedyś zabrałem na kilka (2-3.. nie pamiętam)kursów kolegę,który bardzo się do takiej pracy szykował.Wczesny emeryt z prawem do pracy.Po ostatnim zjeździe (z Irlandii akurat) podziękował mi za możliwość poznania tej pracy z bliska i zwiedzenia kawałka Europy.Jednocześnie stwierdził,że inaczej sobie to wyobrażał i że nie widzi się w tym.. Podjął zresztą pracę w całkiem innym zawodzie wkrótce.
A weź sytuację odwrotną: ktoś cię bierze w drogę, w zasadzie jako pasażera który bardziej przeszkadza niż pomaga.Płaci mu za to by siedział z boku i podziwiał krajobrazy.. Ten po miesiącu (na przykład) stwierdza jak mój w/w kolega,że fajnie było, ale to nie dla niego.Bierze kasę i znika.Byłbyś na jego miejscu zachwycony?
Dlatego każdemu kto się rwie do takiej pracy licząc z góry ile zarobi za dzień, tydzień, miesiąc ,rok.. bez zjeżdżania do kraju bo to korzystniej radzę, by się przejechal z kimś kto go zabierze i pomieszkał ze dwa tygodnie w aucie.A potem by podjął bardziej świadomą decyzję.
Jasne,że wyjeżdżając ponosi się koszty.Ale siedząc w domu też porównywalne.Coś trzeba i tu jeść.
A po takiej wycieczce ,idąc do kogoś można powiedzieć: nie byłem formalnie zatrudniony, ale jako (lekko naciągane) zmiennik byłem tu.. i tu.. Wiem to i to.. Wiem gdzie się wieżdża na pociąg czy prom.Jestem przekonany ,że na tamtych trasach bym sobie poradził.A to już jest coś.Bo przecież ciągle powtarzają się pytania gdzie biorą do pracy bez doświadczenia i żale,ze nie ma gdzie tego doświadczenia zdobyć.
By było jasne: nie jestem zwolennikiem by wziąć kogoś ze sobą, wsadzić go za kierownicę (zresztą to bardziej dla mnie stresujące i ryzykowne niż samemu jadąc) , a po tygodniu czy trzech stwierdzić,że się nie nadaje. Wierz mi,że pracodawca wolałby móc stwierdzić odwrotnie.Być zaskoczonym,że niby bez doświadczenia, ale człowiek sobie świetnie radzi.I "coś z tego będzie".
Jak zwykle potrzebny jest rozsądny złoty środek.Wiem przecież także,że zdarza sią,że bierze się "ucznia" tylko jako "sztukę".Dla czystego tachografu.Ale tu decyzja własna.Idę tutaj biorąc w ogóle pod uwagę zatrudnienie się,czy od razu patrzę z nieufnością.Ta nieufność zresztą jest obopólna.Z obu stron są różni ludzie.Ale jeśli z jednej występuje ryzyko rzędu kilkuset zlotych, tysiąca czy najwyżej kilku, to z drugiej jest to kilkaset tysięcy powierzane komuś nieznanemu.Praktycznie z ulicy.A jaka gwarancja ,że nie wypije ze trzech piw i nie zniszczy tego? I ładunku,który może być kilkukrotnie droższy razem? A żaden ubezpieczyciel w takiej sytuacji nie zapłaci za szkody. I co wtedy? Winowajca spłaci to? Bo przecież to wyłącznie jego wina była..
Jest to temat złożony.I powiem tak: jeśli masz zamiar pracować w tym zawodzie, to staraj się podjąć tą decyzję świadomie.A w każdym zawodzie jest ceniony dobry fachowiec.Tutaj także.Ale nim się staje z czasem.Nie od pierwszego dnia.