Ahhh te baby...
Wracam sobie spokojnie, mijam Końskie, lecę 90 poza obszarem zabudowanym i widzę, że z bocznej drogi SUV dojeżdża i dosyć leci szybko, więc automatycznie zacząłem zwalniać. No i moje domysły były dobre, wrąbała mi się przed kabinę. Szczęście takie, że nic z naprzeciwka nie leciało, to uciekłem na lewy. Zatrzymałem się mniej więcej w połowie auta. A ona jak zacząłem trąbić, zamiast dodać gazu to stanęła i ch*j

Po tym wszystkim, ani przepraszam, ani pocałuj mnie w dupę, pojechała jak gdyby nic... Jedyne co zauważyłem to, że blondynka.
