Cytuj:
...Kiedyś widziałem jak kierowca przymocował do oczka w plandece dość długi pas, do którego zaczepił klin pod koło lub cegłę (dokładnie nie pamiętam) i przerzucił plandekę przez dach. Myślę, że to nie jest zły pomysł, wystarczy odpowiedni pas, klin pod koło i wolna przestrzeń z drugiej strony naczepy, żeby niczego nie zniszczyć.
o wiekszej głupocie nie słyszałem:
1. za- i rozładunki odbywają się na terenie załadów pracy i z racji specyfiki terenu łazi tam dość dużo ludzi. nie ma takiej możliwości aby kierowca przy najlepszych chęciach dopilonował, że z drugiej strony pojazdu nikogo nie będzie.
2. należy przyjąć, że ludzka czaszka nie jest przystosowana do przyjmowania uderzeń kanciastym przedmiotem stalowym o wadze około 5 kg, lub podobnym 2,5 kg z wypalonej gliny spadającym z wysokości około 4,5 - 5 m.
3. trzeba przyjąć, że część rzutów będzie nieudana i owe przedmioty wylądują na dachu naczepy. oprócz niszczenia dachu, będziemy ściągać pasem owe przedmioty najczęsciej na własną czaszkę.
to coś w rodzaju jednego z odcinków Jasia Fasoli.
plandekę zarzucamy na dach deską - zastawą boczną i to w zupełności wystarczy, ale przy bezwietrznej pogodzie. natomiast jak wieje zaczepiamy pasy hakami za oczka plandeki co najmniej w 3 miejscach i przerzucamy zwinięte pasy
stroną bez haków na drugą stronę, a tam podciągamy i zaczepiamy o dolne boczne listy.
a tam na marginiesie, to jakby kolega eRKaZet dostał zwiniętą końcówką pasa (tą bez haka) spadającą z wysokości dachu naczepy prowdopodobnie nie ustałby na nogach, zaś po trafieniu klinem zgiąłby lub skończył jak Maciej Boryna w Chłopach.