Kawalerskie to ciężkie manewry....
90% zależy od ekipy i jej pomysłowości...
Byłem kiedyś na takiej imprezie, gdzie kawalerskie prawie skończyło się rozwodem, bo wjechały do nas dziołchy z panieńskiego, a u nas było 5 dziewuch...
a to "panny" chciały nam rozkręcić imprezę. Wybrnąć było ciężko
U mnie sukces, myśl że jutro nie jadę nigdzie jest nie do opisania, podobnie jak parę lat temu że jadę w kolejną trasę... ehhh się człowiekowi zmienia
Skręcam jutro fiata, pozostaje zamalować największe wrzody na ramie, bo nadaje się tylko do piaskowania
... umyje woskuję i finito, to tylko iweko...
Za to pomaluję sobie wreszcie fele w naczepie, wreszcie będzie komplecik
_________________
STRALIS
Jeździłem, ja też jeździłem dla Jeronimo, ale Martins lepij płacił i poszedłem tam, to już dawno było, zanim Rohling kupił Suusa.